Od przepracowania do uważności i jogi na całym świecie
Należy do Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Mindfulness, tworzy kursy uważności, głównie pomagając ludziom w biznesie.
Ale nie wydarzyło się to w jeden dzień. No właśnie... Co wydarzyło się konkretnie, jakie emocje temu towarzyszyły, jakie wsparcie dostała i w jaki sposób tak zupełnie zmieniła swoje życie?
Poznajcie historię Karoliny, z którą wywiad przeprowadziła Zuza Potocka, założycielka Niewypalsie.pl i Fundacji Teraz Człowiek.
Poznajcie historię Karoliny, z którą wywiad przeprowadziła Zuza Potocka, założycielka Niewypalsie.pl i Fundacji Teraz Człowiek.
Niewypalsie.pl: Jak zorientowałaś się, że masz wypalenie zawodowe?
Karolina: Należę do tej grupy osób, która się nie zorientowała. Dopiero po wszystkim połączyłam kropki. Pomyślałam: to przecież dokładnie było wypalenie! W 2018 roku nie mówiło się o tym powszechnie, a na pewno nie było to nazwane w moim środowisku. Nie docierało wówczas do mnie, że mogłoby to być jakimś stanem określonym medycznie.Z perspektywy czasu wiem że miałam symptomy wypalenia zawodowego.Maskowało u mnie te symptomy poczucie winy, miałam wrażenie, że po prostu nie daję rady i w tej roli, którą pełniłam “nie wystarczyłam”. Przez to nie widziałam czynników zewnętrznych, jak na przykład przeciążenie pracą. Dopiero w terapii i pracy z tym ogromnym poczuciem winy, pomyślałam - wow, co tu się w ogóle wydarzyło?
Jak sobie radziłam ze stresem?
Jak się wtedy czułam?
Pracowałam już wówczas 8 lat u swojego pracodawcy. Zaczynałam czuć, że być może to już za długo i że coś bym zmieniła. Po rozmowach z pracodawcą zaproponowano mi awans. Przez rok miałam pełnić obowiązki dyrektora i po roku mieliśmy zobaczyć jak będzie. Ostatecznie, po upływie ponad roku i ciężkiej pracy, nie wszystko poszło tak jak planowałam. To był moment, w którym poczułam, że tracę poczucie wartości, czułam brak sensu, bo dawałam z siebie bardzo dużo, ale to jakby nie wystarczyło. Straciłam motywację, czułam, że przekroczyłam swoje możliwości.
Pracowałam już wówczas 8 lat u swojego pracodawcy. Zaczynałam czuć, że być może to już za długo i że coś bym zmieniła. Po rozmowach z pracodawcą zaproponowano mi awans. Przez rok miałam pełnić obowiązki dyrektora i po roku mieliśmy zobaczyć jak będzie. Ostatecznie, po upływie ponad roku i ciężkiej pracy, nie wszystko poszło tak jak planowałam. To był moment, w którym poczułam, że tracę poczucie wartości, czułam brak sensu, bo dawałam z siebie bardzo dużo, ale to jakby nie wystarczyło. Straciłam motywację, czułam, że przekroczyłam swoje możliwości.
Jak sobie radziłam ze stresem?
Pracowałam do późna, wypijałam kieliszek wina wieczorem i zdawało mi się, że radzę sobie dobrze. Miałam problemy ze snem, rano wstawałam zmęczona, bez kreatywności, bez energii, z wieczną mgłą w głowie, przebodźcowana i przeciążona. Doszedł do tego cynizm wobec tego, co robiłam. Nie było miejsca w moim życiu na relaks czy złapanie równowagi. Myślałam, że to jest normalne…że każdy tak ma.
Pamiętam, gdy po dłuższym czasie ciężkiej pracy, wyjechałam na urlop i dotarło do mnie: co ja właściwie robię ze swoim życiem? Pracuję ciężko, mam się przeprowadzić do nowego miasta w związku z nowym stanowiskiem. Ogarnęło mnie poczucie bezsensu. Po powrocie złożyłam wypowiedzenie. Nie byłam nawet w stanie przetrwać 3-miesięcznego okresu wypowiedzenia. To był pierwszy i jedyny czas w moim życiu, kiedy miałam ataki paniki. Nie wiedziałam co zrobić, nie miałam alternatywy, a mimo wszystko czułam, że już nie mogę tam być. Poczułam ulgę, że to się kończy. Czułam też lęk i stres, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobię.
Pamiętam, gdy po dłuższym czasie ciężkiej pracy, wyjechałam na urlop i dotarło do mnie: co ja właściwie robię ze swoim życiem? Pracuję ciężko, mam się przeprowadzić do nowego miasta w związku z nowym stanowiskiem. Ogarnęło mnie poczucie bezsensu. Po powrocie złożyłam wypowiedzenie. Nie byłam nawet w stanie przetrwać 3-miesięcznego okresu wypowiedzenia. To był pierwszy i jedyny czas w moim życiu, kiedy miałam ataki paniki. Nie wiedziałam co zrobić, nie miałam alternatywy, a mimo wszystko czułam, że już nie mogę tam być. Poczułam ulgę, że to się kończy. Czułam też lęk i stres, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobię.
Teraz wydaje mi się, że to była bardzo szalona decyzja. Ale wtedy zdawała mi się jedyną możliwą. Nie wiedziałam, do kogo sięgnąć po pomoc. Nie były dla mnie widoczne takie rozwiązania jak terapia.
Niewypalsie.pl: Czy podzieliłaś się w pracy lub wśród znajomych i rodziny tym, co przeżywasz?
Karolina: Nie. Miałam w sobie ogromne poczucie winy. Nie chciałam tego przed nikim otwierać. Nie miałam z kim o tym rozmawiać. Tylko decyzja o wyjściu z sytuacji przynosiła mi jedyną ulgę.
Nie miałam okazji, żeby z kimś o tym porozmawiać, zresztą ja nawet nie wiedziałam, co się ze mną działo. Dziś ciężko jest mi przywołać, co sobie wtedy myślałam. Jedyne co wtedy czułam, że mogę zrobić, to wcisnąć hamulec bezpieczeństwa, żeby zatrzymać świat, bo “ja wysiadam” - jak w tej piosence. Co ciekawe, wszyscy byli mocno zaskoczeni moją decyzją. Nikt nie mógł uwierzyć, że odchodzę z pracy.
Moja szefowa pytała mnie, co może zrobić dla mnie, zaproponowała sabbatical [przyp. redakcji: jest to dłuższa, przeważnie roczna przerwa od pracy, najczęściej niepłatna], więc to było wspierające. Ale ja tylko poprosiłam, aby skrócono świadczenie pracy w okresie wypowiedzenia. Sabbatical bowiem wiązałby się z przygotowaniem do niego i powrotem do pracy - a na tamten moment takie rozwiązanie mnie po prostu przerażało.
Nie miałam okazji, żeby z kimś o tym porozmawiać, zresztą ja nawet nie wiedziałam, co się ze mną działo. Dziś ciężko jest mi przywołać, co sobie wtedy myślałam. Jedyne co wtedy czułam, że mogę zrobić, to wcisnąć hamulec bezpieczeństwa, żeby zatrzymać świat, bo “ja wysiadam” - jak w tej piosence. Co ciekawe, wszyscy byli mocno zaskoczeni moją decyzją. Nikt nie mógł uwierzyć, że odchodzę z pracy.
Niewypalsie.pl: Spotkałaś się z troską o Twój stan? Czy ktoś zaproponował, żebyś mniej pracowała?
Karolina: Nie. Środowisko pracy było raczej wysoko wymagające. Zazwyczaj było to poczucie, że robię za mało i że jeśli się nie wyrabiam, to dlatego, że jestem za słabo zorganizowana. Zarzucałam sobie, że muszę robić więcej i lepiej. Myślę, że kultura organizacji mocno wpływa na to, jak postrzegamy i oceniamy swój wkład i zaangażowanie.
Ja dodatkowo mieszkałam sama, więc wracając do pustego domu, nikt Ci nie powie "słuchaj, odpocznij i może nie pij dziś wina". Samemu ciężko jest wychwycić, że coś jest nie tak i że pracujesz zbyt dużo.
Niewypalsie.pl: Pamiętasz, jakie symptomy wypalenia odczuwałaś?
Karolina: Codzienne uczucie zmęczenia, które nie mijało po weekendzie. Częste przeziębienia, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego i brak apetytu. Spadek efektywności i zaangażowania w pracy. Totalnie nie potrafiłam odpoczywać. Impulsywność, trudności w podejmowaniu decyzji. Miałam osłabioną pamięć. Straciłam zainteresowania. Przedmiotowo traktowałam inne osoby i odczuwałam mało empatii. Miałam poczucie, że wyniki mojej pracy w ogóle nie są doceniane, nie czerpałam satysfakcji z pracy. Nie nawiązywałam relacji z ludźmi i byłam dość mocno odizolowana. Czułam się sobą zawiedziona, czułam porażkę, pustkę. Łatwo popadałam w skrajne stany emocjonalne. Piłam sporo alkoholu.Byłam wiecznie zmęczona i miałam totalny zjazd energetyczny. Miałam w tamtym czasie bardzo duże problemy ze snem.
Niewypalsie.pl: Patrząc z perspektywy, czy jest coś, co mogłoby Ci pomóc w tamtej sytuacji?
Karolina: Wiem, że gdybym miała wtedy styczność z mindfulness, to umiałabym się umiejętnie regulować i znaleźć balans. Myślę, że to mogłoby mi pomóc. Ale wtedy nie wiedziałam, że to w ogóle istnieje, nikt tego nie promował i nie mówiło się o tym.
Potrzebowałam wtedy pewnie dłuższego odpoczynku od pracy, choć 3-tygodniowy urlop, który wzięłam, nie pomógł, więc nie wiem, czy dłuższy by przyniósł efekt?
Zabrakło mi pójścia do kogokolwiek - psychologa, psychoterapeuty - kogoś, kto mógłby mi pomóc nazwać stan, w którym byłam i powiedział, że możemy sobie z tym poradzić, że są narzędzia. Zabrakło mi normalizacji tego.
Przydałoby mi się wtedy odciążenie z obowiązków, wyrozumiałość i empatia ze strony innych osób - bardzo mi tego brakowało. Myślę, że pomógłby mi kontakt z innymi osobami, które doświadczyły wypalenia, żebym mogła sobie zdać sprawę z tego, co się ze mną dzieje i gdzie jest problem. Zabrakło mi zapewnienia, że wypalenie to nie słabość czy porażka.
Zabrakło mi dostępu do narzędzi, do specjalisty, narzędzi do samoregulacji emocjonalnej i myślę, że nadal tego nie ma. Szokujące jest dla mnie, że organizacje nie widzą jak bardzo jest to ważne. Organizacje muszą mieć świadomość, że ludzie się wypalają. Następują tak szybko zmiany w środowisku pracy i jest tak szybkie tempo życia! Z założenia więc należy przyjąć, że trzeba ludziom pomagać aby mieli oni narzędzia do regulacji. Dla organizacji wymiana pracowników na wyższych szczeblach to koszt setek tysięcy złotych. Dosłownie więc, firmom opłaca się wspierać swoich pracowników.
Brakuje moim zdaniem do dziś działań edukacyjnych dla firm, wskazówek jak rozpoznać wypalenie zawodowe u osób w miejscu pracy, pomocne z pewnością byłyby historie osób, które przeszły przez wypalenie, żeby dać poczucie, że to jest OK i że sobie można z tym poradzić.
Potrzebowałam wtedy pewnie dłuższego odpoczynku od pracy, choć 3-tygodniowy urlop, który wzięłam, nie pomógł, więc nie wiem, czy dłuższy by przyniósł efekt?
Zabrakło mi pójścia do kogokolwiek - psychologa, psychoterapeuty - kogoś, kto mógłby mi pomóc nazwać stan, w którym byłam i powiedział, że możemy sobie z tym poradzić, że są narzędzia. Zabrakło mi normalizacji tego.
Przydałoby mi się wtedy odciążenie z obowiązków, wyrozumiałość i empatia ze strony innych osób - bardzo mi tego brakowało. Myślę, że pomógłby mi kontakt z innymi osobami, które doświadczyły wypalenia, żebym mogła sobie zdać sprawę z tego, co się ze mną dzieje i gdzie jest problem. Zabrakło mi zapewnienia, że wypalenie to nie słabość czy porażka.
Zabrakło mi dostępu do narzędzi, do specjalisty, narzędzi do samoregulacji emocjonalnej i myślę, że nadal tego nie ma. Szokujące jest dla mnie, że organizacje nie widzą jak bardzo jest to ważne. Organizacje muszą mieć świadomość, że ludzie się wypalają. Następują tak szybko zmiany w środowisku pracy i jest tak szybkie tempo życia! Z założenia więc należy przyjąć, że trzeba ludziom pomagać aby mieli oni narzędzia do regulacji. Dla organizacji wymiana pracowników na wyższych szczeblach to koszt setek tysięcy złotych. Dosłownie więc, firmom opłaca się wspierać swoich pracowników.
Brakuje moim zdaniem do dziś działań edukacyjnych dla firm, wskazówek jak rozpoznać wypalenie zawodowe u osób w miejscu pracy, pomocne z pewnością byłyby historie osób, które przeszły przez wypalenie, żeby dać poczucie, że to jest OK i że sobie można z tym poradzić.
Niewypalsie.pl: A pamiętasz, jakie emocje towarzyszyły Ci w okresie wypalenia?
Karolina: To był ciągły niepokój, ciągła frustracja i poczucie presji, pogoni i braku spokoju i równowagi. Czułam też na pewno wstyd, porażkę, słabość, zmęczenie, bezsilność, złość, poczucie wyobcowania, pogardę dla pracy, brak radości, zagubienie. Myślę, że także brak nadziei. Po odejściu z pracy, czułam, że jestem popsuta i martwiłam się, co będzie dalej z moją przyszłością.
Aż teraz czuję ciężar tych emocji, w trakcie naszej rozmowy. Jak myślę o sobie w tamtym okresie, to mam wrażenie, że ten czas przespałam i byłam kompletnie odklejona. Gdybym miała powiedzieć, co się wtedy działo, to nawet nie potrafię. Wszystko wydaje się zamazane. Miewałam przez długi czas koszmary, nawet po odejściu z pracy, że coś jest jeszcze do zrobienia pilnego, czy że coś przeoczyłam, że nawaliłam...
Niewypalsie.pl: Ile czasu zajęło Ci odzyskanie pełni energii. Co Ci w tym najbardziej pomogło?
Karolina: To przychodziło etapami. Ciężko powiedzieć, który to był ten moment, kiedy stanęłam znów silnie na obu nogach. Odbudowałam się lekko, wróciłam do równowagi, ale później miałam epizod depresji w trakcie moich podróży i w tym okresie nie miałam pomysłu na siebie. Czułam zagubienie, brak sensu, bezsilność. Sięgnęłam wówczas po terapię i już wtedy wiedziałam, z jakich narzędzi korzystać. Miałam w międzyczasie propozycję pracy etatowej, ale odczuwałam traumę z tym związaną i wiedziałam, że w tym kierunku nie pójdę, że nie mam siły potraktować tego na poważnie, znaleźć motywacji i pasji.
Zaufałam swojej intuicji i posłuchałam swojego ciała. To było po roku budowania praktyki jogowej i medytacji. Dlatego warto podkreślić, że ta poprawa następowała etapami. Wiedziałam, czego chcę, a czego nie i nie było to aż tak zagmatwane. Terapia to było najlepsze, co w moim życiu się wydarzyło. W trakcie terapii, około roku 2020 zaczęłam widzieć swoją przyszłość i sens. Powiedziałabym więc, że pokonanie stanu wypalenia zawodowego trwało około dwóch lat.
Po odejściu z pracy wybrałam się w podróż, więc całkowicie zmieniłam miejsce pobytu i to odegrało dużą rolę. Przed psychoterapią, pierwsza była joga i za tym mindfulness. Dla mnie te praktyki odegrały fundamentalną rolę. Zarówno w trakcie trudnych momentów czy też epizodu depresji, ten czas na macie lub w medytacji był często jedynym wsparciem. I do dziś nim jest!
Zaufałam swojej intuicji i posłuchałam swojego ciała. To było po roku budowania praktyki jogowej i medytacji. Dlatego warto podkreślić, że ta poprawa następowała etapami. Wiedziałam, czego chcę, a czego nie i nie było to aż tak zagmatwane. Terapia to było najlepsze, co w moim życiu się wydarzyło. W trakcie terapii, około roku 2020 zaczęłam widzieć swoją przyszłość i sens. Powiedziałabym więc, że pokonanie stanu wypalenia zawodowego trwało około dwóch lat.
Po odejściu z pracy wybrałam się w podróż, więc całkowicie zmieniłam miejsce pobytu i to odegrało dużą rolę. Przed psychoterapią, pierwsza była joga i za tym mindfulness. Dla mnie te praktyki odegrały fundamentalną rolę. Zarówno w trakcie trudnych momentów czy też epizodu depresji, ten czas na macie lub w medytacji był często jedynym wsparciem. I do dziś nim jest!
Niewypalsie.pl: A czy jest coś, co zmieniłaś od tamtego czasu w swoim podejściu do pracy?
Karolina: Wszystko! [śmiech]. Cały czas dbam o bycie w równowadze z wypoczynkiem. Ogromnie ważny jest sen - śpię minimum 7-8 godzin, chodzę spać o godzinie 22:00. Śpię w zgodzie z rytmem dobowym. Myślę, że bardzo nie doceniamy mocy snu i często wychodzimy poza limity właśnie na tym polu, bo doba za krótka [śmiech]. Mniej też pracuję. Staram się ograniczać używanie telefonu. Mam zdecydowanie więcej zajęć po pracy i spotkań ze znajomymi. Jestem asertywna i otwarcie mówię, kiedy albo nie daję z czymś rady, albo potrzebuję wsparcia. Spędzam mnóstwo czasu w naturze. W dni, kiedy czuję, że mam spadek produktywności, daję sobie wolne i nie robię wyrzutów sumienia. Po takim dniu wrócę i zrobię cztery razy tyle, więc nie cisnę na siłę. Mam dużo dla siebie łagodności. Czuję intuicyjnie, co jest dla mnie najlepsze, komunikuję się ze swoim ciałem i wiem natychmiast, czy jestem w stanie coś zrobić czy nie. Pilnuję pracy w zgodzie z moim cyklem i wykorzystuję flow kobiecego rytmu. Pilnuję, aby iść z rytmem tego, co mi podpowiada moje ciało i to działa. Nie chcę doprowadzić do tego, co kiedyś, więc staram się nie przegapiać sygnałów. Wiele z tych elementów z pewnością można włączyć do klasycznego formatu pracy. Na pewno trudno byłoby zaimplementować wszystko. Podziwiam też wszystkie kobiety-matki, uważam to za fenomenalne, jak wspaniale radzą sobie z organizacją czasu.
Muszę tu dodać, że organizacje mają dużą rolę do odegrania. Przykładowo, w każdym biurze firmy Salesforce są pokoje do medytacji. W tej firmie jest w porządku powiedzieć: “Potrzebuję chwili, żeby zebrać myśli i pobyć na osobności”. Trzeba więc zmieniać nie tylko własne podejście, ale też edukować organizacje o tym, jak ważny jest work-life balans.
Muszę tu dodać, że organizacje mają dużą rolę do odegrania. Przykładowo, w każdym biurze firmy Salesforce są pokoje do medytacji. W tej firmie jest w porządku powiedzieć: “Potrzebuję chwili, żeby zebrać myśli i pobyć na osobności”. Trzeba więc zmieniać nie tylko własne podejście, ale też edukować organizacje o tym, jak ważny jest work-life balans.